sobota, 26 listopada 2016

Jurek

   Kot powoli i z zaciekawieniem zbliżał się do psa. Był to dla niego niecodzienny widok. Zamknięty na swoich kilkudziesięciu metrach kwadratowych życia znał świat zza szyb okien lub balustrady balkonu. A tu, nieoczekiwanie, na zimnej klatce schodowej stanął oko w oko ze szczekającym na niego kundlem.
 Właściciele zwierząt stali w drzwiach swoich mieszkań vis-a-vis, obserwując sytuację z rozbawieniem, wymieniając kurtuazyjną rozmowę. Siwowłosa starsza pani i jej syn w średnim wieku, w szarym swetrze, oraz twoja matka, ciemnowłosa kobieta i ty wychylający się zza niej, jej mały syn. 
   Po krótkiej interakcji kot wykonał w tył zwrot i wartkim kłusem wbiegł z powrotem do mieszkania.

   Psa i kota dawno już nie było. Wchodziłeś schodami na górę gdy zobaczyłeś go schodzącego na dół z wielkim trudem. Poczułeś woń alkoholu. Opanowała cię swoista odraza więc ominąłeś go możliwie szerokim łukiem starając się nie spoglądać na niego.
  Kątem oka zobaczyłeś jednak starą kurtkę, brudną czapkę z daszkiem, podarte spodnie i szary sweter.
   Gdy wszedłeś do ciepłego mieszkania czułeś pogardę do tego człowieka.

  Minęło trochę czasu, co nieco się zmieniło. Schodziłeś schodami w dół gdy zobaczyłeś go wspinającego się w ich górę. Tknęło cię wtedy niezrozumiałe dla ciebie uczucie gdy ujrzałeś go po raz kolejny. Nie miał już zdziczałej brody, na sobie miał czystsze niż zwykle ubranie. Czy cokolwiek było inaczej?
   - Dzień dobry.
   Sam zdziwiłeś się, że coś do niego powiedziałeś. Po chwili usłyszałeś odpowiedź:
   - Dzień dobry.
  Później minęliście się. Wyszedłeś wówczas na rozpromienioną ulicę i żwawo idąc myślałeś.

   Chciałeś zejść do piwnicy. Nieoczekiwanie drzwiczki do niej były otwarte, spodziewałeś się więc spotkać kogoś na dole. 
  Był tam właśnie on. Powitaliście się krótko rzucanymi „dzień dobry”, tak jak zwykle. Gdy otwierałeś stary zamek na jeszcze starszych drzwiach kątem oka spojrzałeś na niego. Naprawiał bardzo, naprawdę, bardzo stary rower. Zardzewiały, poobijany, przykurzony, krótko mówiąc, tak zapuszczony, że bez nadziei na wyciągnięcie go z tego parszywego stanu.
  Wyciągnąłeś tymczasem swój nowy rower, prezent na niedawne urodziny. Rzuciłeś ostatnim spojrzeniem na starszego człowieka i wyprowadziłeś pojazd z piwnicy.
   Jechałeś wówczas szybko. 

  Wszedłeś do domu i rzuciłeś torbą na fotel. Byłeś zmęczony. Po chwili do twojego pokoju przyszedł ojciec.
   - Wiesz co się stało?
   - Co?
   - Sąsiad z naprzeciwka nie żyje. Znaleźli go na Popularnej.
   Zostawił cię z tą nowiną. Tego wieczora miałeś dwa poczucia. Tego jakbyś napotkał rażący błąd ortograficzny, jakby ktoś postawił kropkę w niewłaściwym momencie. I poczucie winy.

   Długie rzędy ławek zionęły pustką. Na pogrzeb przyszło kilka, kilkanaście osób. Była wigilia święta Wszystkich Świętych.
   Bardzo zimno. Spoglądałeś na małą urnienkę z prochami. Życie zamknięte w kawałku kamienia. 
  W kościele panowała cisza. Namacalna, stężała w powietrzu, tak gęsta, że zdawało ci się słyszeć syk unoszącego się w górę kadzidlanego dymu. Gdy na zewnątrz panował pęd i zgiełk tutaj brak dźwięku skupił się niczym w soczewce. 
   Wiedziałeś, że zapamiętasz tą ciszę na zawsze.

   Pukasz do jego drzwi. Otwiera ci i spogląda na ciebie tym samym wzrokiem co zwykle. Jest w nim trochę zdziwienia, trochę strachu i trochę wstydu. Jakby nie chciał, żebyś go oglądał.
   Potem pytasz czy możesz wejść bo chciałbyś porozmawiać. On niechętnie cię wpuszcza bo wstydzi się swojego zapuszczonego mieszkania i jest zaskoczony twoją wizytą. Zrzuca kilka łachów ze sparciałej kanapy i siadasz na niej, on naprzeciw w fotelu.
   Mówisz mu, że chcesz pomóc. Że go z tego wyciągniesz i go wesprzesz. On opowiada ci całą swoją historię. Rozmawiacie kilka godzin. Nawet nie zauważasz kiedy to mija i za oknem zapada zmrok.  Nie rozumiałeś – teraz rozumiesz. 
   Potem wracasz do domu i długo płaczesz bo nie potrafisz zrobić nic innego. Kolejnego dnia się budzisz i przechodzisz do czynu. Kilka lat później masz poczucie tego, że zrobiłeś coś dobrego i potrzebnego.
   Tak się nie stało. I już się nie stanie. 
   Kropka już postawiona. Nic tego nie zmieni.