Uderzała
falami czarnej bezgwiezdnej masy o szyby, smagała zewnętrzne ściany domu i
wyła. Gdy ucichła wpuściłem ją do środka. Wpełzła przez uchylone okna ciągnąc
za sobą chłód i wilgoć, które wspiąwszy się po ścianach wypełniły cały pokój.
Rozsiadła się naprzeciw mnie w skórzanym fotelu.
- Czemu
nie śpisz? – spytała.
- Bo
przyszłaś.
- To każ
mi spieprzać.
- Nie.
Ja tak nie robię.
- I tak
bym nie posłuchała. Dałbyś papierosa.
- Nie
palę, wiesz przecież. Ty też nie.
- I co?
- Co,
co?
- Ile to
już dni?
-
Tydzień.
- No…
Ładnie.
- Po co
pytasz skoro wiesz?
- Długo
tak pociągniesz jeszcze?
-
Wystarczająco.
- Nie
siądziesz? Albo nie rozwalisz się w końcu samochodem o jakieś drzewo?
- Może.
Nawet jeśli to co cię to obchodzi? Z resztą, przestań.
- Po co
prosisz? I tak cię nie posłucham. A obchodzi mnie sporo.
- Jakoś
nie wierzę.
- Nie
musisz wierzyć.
Wstała i
podeszła do szafki. Mokrymi paluchami podniosła chudy tomik i zaczęła go
bezmyślnie kartkować.
- „Ogród
w Milanówku, przelot gawronów”… Smutne książki czytasz.
- Zostaw
to.
- To
pewnie przez to.
- Nie.
- To
przez co?
- Przez
ciebie.
Podniosła
wzrok sponad książki.
- A co
ja ci zrobiłam?
-
Wystarczy, że przychodzisz.
-
Myślałam, że mnie lubisz.
- Lubię.
- To
czemu…
- Nie
wiem.
- Wiesz.
Nie chcę żebyś zrobił sobie krzywdę.
- Nie
mam na to wpływu. A jak cię nie ma to mam spokój.
Za oknem
samolot z hukiem przesunął się po niebie.
- Boisz
się mnie?
Milczałem.
- Tak
czy nie?
- Boję
się ciemności.
- Kiedyś
musisz przestać.
- Samo
przejdzie.
- Albo
się zabijesz.
- Nie
mam zamiaru.
- Na to
też nie masz wpływu.
Odłożyła
książkę.
- Jest
wrzesień.
- No i?
- Będzie
tylko ciemniej.
- Dam
sobie radę.
Czułem
jej wzrok na sobie. Potem podeszła do parapetu i wsparła się o okienną ramę.
- Wrócę
jutro.
Nie
odpowiedziałem.
- Ale
wiesz, że to nie moja wina?
- Wiem.
Odeszła.
Gdy przyszedł świt, zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz